piątek, 16 lipca 2010

Z rana

Obudził mnie rano, o 6.00, telefon. Dzwoniła Angelika, że samochód się popsuł i nie przyjadą po Weronikę. I dobrze. Tzn nie dobrze, że się zepsuł, ale dobrze, że ten przyjazd, mam nadzieję, nie dojdzie do skutku. Weronika czuje się dobrze, bawi się, śmieje i nie jest już małą dziewczynką. Wszystkie dzieci tęsknią.

Pamiętam, kiedy Jasiek, Zosia i Łazarz pierwszy raz pojechali do Bukowiny Tatrzańskiej. Jasiek miał 9 l, Zosia 8, a Łazarz 6. Pojechali z młodym księdzem, który miał dobre chęci, ale ojcowsko-matczynego wyczucia, chyba wcale Pewnie też tęsknili, ale nie było komórek i nie można było płakać mamie w słuchawkę.

Ten przykład pokazuje, i wiele innych, których doświadczyliśmy na koloniach, jak bardzo posiadanie telefonu może przeszkadzać dziecku w radosnym wypoczynku. Wręcz je uniemożliwić. Dlatego podjęłam decyzję już pierwszego dnia, że telefony przez cały dzień są u wychowawców. Dajemy je dzieciom tylko na godzinkę po kolacji, aby mogły porozmawiać z rodzicami. Ich brak przez cały dzień zupełnie im nie przeszkadza.

Powtarzam też dzieciom, że kolonie tworzą wszyscy, poprzez zaangażowanie we wszystko, co się tu dzieje: śpiew, gimnastykę, wędrówkę, zajęcia. Ile każdy z nasz włoży serca, tyle dostanie, tyle do niego wróci.

A to słowo dla mnie na dzisiaj:
„Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu”.

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie ma kolonii Caritas dla rodziców :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapisałabym się, ale tylko w charakterze uczestnika

    OdpowiedzUsuń