wtorek, 27 lipca 2010

Kolonijne abecadło

Kapitalnie spędzony czas
Opalone ramiona
Lekkie bóle stóp:)
Ognisko
Nocne wyjście
Imponujące możliwości dzieci w chodzeniu po górach
Einstain i jego zagadka

Cudowne widoki
Aktywny udział wszystkich kolonistów w zajęciach i zabawach
Rozśpiewane spotkania
Interesujące spostrzeżenia
Taniec belgijski
Abstrakcyjne i oryginalne nazwy grup
Sportowe rozgrywki

Małe Ciche pierwszego dnia
Ulubione zajęcie- gra w siatkę i zacięte kibicowanie
Rodzinna atmosfera
Zmoczone ubrania
Absolutnie najbardziej wysiłkowa gra- Judo- Dzwony:)
Smoczy Skarb (Hiszpańskie Numerki)
Idealne warunki pogodowe
Codzienne, wspólne picie kawy
Humory zawsze dobre
Las pełen jagód
Ekstremalne flagi:)

Zosia Kapaon

Zaproszenie


Po wyjątkowo udanych koloniach Caritas, zapraszamy na ognisko 1 sierpnia (niedziela) godz. 18:00 obok boiska do koszykówki przy Zespole Szkół w Strachówce wszystkich, którzy mają ochotę w przyjacielskiej atmosferze:

pośpiewac przy gitarze (nie tylko polskie) kolonijne przeboje
potanczyc
pobawic się w kolonijne zabawy
posłuchac opowiesci
ogrzac dlonie przy ognisku
posmiac się
poznac wychowawców i kolonistów
pograc w nasze ulubione sportowe gry
uczcic rocznicę Powstania Warszawskiego
spędzic przyjemnie niedzielny wieczór

P.S- wszelkie instrumenty muzyczne mile widziane :D

poniedziałek, 26 lipca 2010

Podziękowania

Dziś jesteśmy już w domu. Trochę pusto, a dzieci skarżą się na nudę (???). Tak już jest, że coś się kończy, coś zaczyna. Ciągle jeszcze nie mogę wyjść ze zdziwienia, jak wielkim dobrem zostaliśmy obdarowani, w jak wspaniałych rzeczach braliśmy udział. Dobrze, ze jest blog, bo tu mogę zobaczyć, że to było naprawdę.
Chcę podziękować moim wychowawcą
Emilii, za to, że jesteś niezawodna, nie gniewasz się, jesteś wsłuchana w potrzeby dzieci, reagujesz jak mama na każdą najmniejszą boleść. Za wypełnione dzienniki, pokazywanie nam i uczenie nazw górskich roślinek i zwierząt (np. żmija zygzakowata), zachwyt krajobrazami
Krzyśkowi za Twoją radość, dowcip, życzliwość, prostotę, pomocną dłoń, w każdej sytuacji. Za prowadzenie porannej gimnastyki, którą polubiłyśmy, za robioną kawę i zawsze pozmywane szklanki.
Jaśkowi, za to, że rozśpiewałeś kolonie, najmłodszych nosiłeś „na barana” podczas górskich wędrówek, za dyskotekę i taniec belgijski, szkockie ballady. Za twoją ciekawość świata, pytania, otwartość na innych.
Zosi, za to, że jesteś ciepła i łagodna, że lubisz dzieci, którymi się opiekowałaś, za rozbawianie nas przy stoliku. Za to, że nigdy na nic się nie skarżyłaś, że bawiłaś się z kolonistami jak dziecko nie stwarzając dystansu. Za najdłuższą na świecie nazwę grupy, fajny plakat, rozwiązaną zagadkę Einstaina.
Instruktorowi Łazarzowi, Za Twoją energię, świetne pomysły, drogę powrotną z Wielkiego Kopieńca, prowadzenie zadania o rozbitku i bardzo trafne spostrzeżenia o kolonistach, za wpis na blogu, za świetne poczucie humoru.

Dziękuję Wam wszystkim, kolonistom, że nie marudziliście, byliście bardzo, bardzo zdyscyplinowani, wytrwale chodziliście po górach, chętnie braliście udział we wszystkim co proponowaliśmy. Za wasze wieczorne modlitwy i wspólny śpiew i każdy wpis na blogu. Za to, że mogłam być z Wami przez dwa tygodnie i widzieć jakim jesteście bogactwem.

Panu Bogu dziękuję, że pozwolił zobaczyć mi cuda rąk Swoich. Doświadczyć Jego miłości.
Dziękuję.

Do zobaczenia na po kolonijnym ognisku 1 sierpnia w niedzielę o godz. 18:00, w Strachówce, przy Zespole Szkół im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej.

O koloniach w punktach

Jasiek
- 9 fajnych kolonistów mojej grupy
- 13 dni kolonii
- 2004m najwyższy szczyt zdobyty
- 3 mój raz wychowawcą
- 7 braci sąsiadów
- kolonie rozśpiewane
- kolonie przechodzone
- kolonie przy granicy
- ze 100 gier i zabaw
- 5 punktów dnia
- 4 wychowawcy + jedna kierownik(-czka)
- 7 wycieczek
- kolonie udokumentowane blogiem
- sto siniaków i guzów
- zażarte mecze siatkówki
- emocji moc
- paleta pomysłów
- pracowite dwa tygodnie
- 44 owce Wawrzyka
- oscypki do domu
- sandały na Giewoncie
- góralski prawdziwy śpiew
- nowych melodii kilka i pomysłów wiele
- zero narzekań, same uśmiechy
- dobre jedzenie i dodatkowe kilogramy
- starzy znajomi i nowe twarze
- zagwozdki filozoficzne i logiczne
- spotkania wieczorne i modlitwa kto jak umie
- dyskoteka jedna, ale najlepsza w historii
- wzruszeń kilka
- zapowiedź powrotów
- moc postanowień
- porządne zmęczenie
- opuchnięte nogi
- dużo śmiechu bez powodu
- strumień obok domu
- łąka, las i flagi
- najmłodsze najżwawsze
- żmija na szlaku
- wspinaczek sporo
- festyn i lody w Poroninie
- brudne (i śmierdzące) ubrania
- śliska podłoga na dyskotece
- belgijski taniec
- ludowych piosenek kilka (Marusianka, Heniek, A ty żaczku)
- "pan" Krzysiek i noga
- dziwaczne nazwy grup
- jedna choroba
- wymiotna droga powrotna
- nocne podchody
- kościołów na szlaku wiele
- głupi turyści na Kasprowym (piwo w ręce, na nogach klapki)
- beznadziejna Gubałówka, Krupówki
- wspaniała jaskinia Mroźna
- mądrzy koloniści, dużo zaskoczeń

sobota, 24 lipca 2010

Ostatnia msza, ostatnie spotkanie wieczorne, ostatnie wpisy








Marysia Kapaon
To już koniec kolonii. Jeszcze przed zakończeniem graliśmy we flagi i
nową grę strażnik. Byliśmy w kościele. Od razu po mszy poszliśmy na
zakończenie do świetlicy. Był z nami przez chwilę Wawrzyk. To juhas, ma 18 lat. Były także z nami panie gaździny. Było to nasze ostatnie wieczorne spotkanie.
Bardzo było miło :-)

Ola Grabska
Dziś wielkie pakowanie, bo jutro jedziemy do domu. Dziś nigdzie nie
byliśmy, trochę też padało. Kolonia była udana :-)

Aleksandra Rudecka
Byłam na tych koloniach już trzeci raz i bardzo mi się podobało.
Najlepsze były piesze wędrówki i piękne widoki :-)

Szymon Wielgo
Bardzo dziękuję za te kolonie, one były piękne, nigdy o nich nie zapomnę :-)

Ola Owsianko
Dziękuję za te dwa tygodnie. Było bardzo ciekawie i fajnie. Bym została
dłużej, ale już tęsknię za całą rodziną :-)

Ostatnia "flaga" w Murzasichlu







Jeszcze jeden wpis Marysi i ...

Marysia
To ostatni dzień kolonii. Dzisiaj bawiliśmy się w "biegane bingo-numerki". Wygrałam!
Była świetna zabawa. Zjedliśmy obiad i teraz się pakujemy :-)




Ostatnie zabawy ... przy skrzypcach



Co to będzie, co to będzie. Czy ktoś wpisze, zapisze. COŚ.
I niech gra góralska muzyka .....

Młodzian na zdjęciu, który muzykuje z Jaśkiem, ma na imię Wawrzyk.
Codziennie rano, przyprowadzał na łąkę owce i kozy i pasł je do wieczora.
Potem często widziałam go na wieczornej Mszy świętej. Jest lektorem.
Uczy się w liceum w Zakopanem, w tym samym, co córka gospodarzy. Ma
sześciu braci. Jako jedyna rodzina w Murzasichlu prowadzą jeszcze
gospodarstwo. Wawrzyk często śpiewał. Gra pięknie na skrzypcach. Od
pokoleń jego rodzina gra na różnych instrumentach. Urzekł nas góralskim
śpiewem. Może przyjdzie na wieczorne spotkanie.

Rozwiązanie zagadki Einsteina

Dom pierwszy (żółty) - mieszka w nim Norweg, który pije wodę, pali Dunhille i hoduje koty.

Dom drugi (niebieski) - mieszka w nim Duńczyk, który pije herbatę, pali Rothmansy i hoduje konie.

Dom trzeci (czerwony) - mieszka w nim Anglik, który pije mleko, pali Pall Malle i hoduje ptaki.

Dom czwarty (zielony) - mieszka w nim Niemiec, który pije kawę, pali Marlboro i to ON hoduje RYBKI!!!!

Dom piąty (biały) - mieszka w nim Szwed, który pije piwo, pali Philip Morrisy i hoduje psy.

Z pozdrowieniami dla wszystkich i gratulacjami dla grupy, która rozwiązała tę zagadkę - Łazarz.

Ta ostatnia sobota ...








Muszę podzielić się przedpołudniowym doświadczeniem.
Po wczorajszej nieudanej prezentacji bloga, dziś z samego rana, po czytaniach liturgicznych, przyszła do mnie myśl, aby zaprosić grupy do swojego pokoju.
Podczas śniadania zaprosiłam ich i powiedziałam, że na odwiedzających czeka niespodzianka.

Przyszli wszyscy. Oglądaliśmy wpisy - ich, nasze - na blogu, komentarze,
zdjęcia. Sami wybierali z długiej listy wydarzeń, co najmilej wspominają. Umówiliśmy się, że będzie można wpisywać się także po koloniach, również rodzice (wysyłając do mnie e-mail).

Teraz bawią się w "biegane bingo", zabawę, której nauczył nas nasz przyjaciel Edward z Belgii, pracujący w duszpasterstwie młodzieżowym w Brukseli. Kiedyś także uczestniczył w naszych koloniach w Ustce i w Kosarzyskach.

Usłyszałam miłe słowa od naszych gospodyń - że chciałyby, żebyśmy zostali
na następny turnus. Dzieci też by chciały, ale czas do domu :-)


Zagubiony wpis

Zagubił się - a odnalazł się - wpis Marysi:)

Marysia Kapaon
Pojechaliśmy dzisiaj do Jaszczurówek.Zwiedziliśmy kościół.Pojechaliśmy
do Doliny Kościeliskiej i Mroźnej Jaskini. Bardzo było fajnie. Po
powrocie graliśmy w siatkówkę.Był remis ponieważ nie mieliśmy czasu
dłużej grać. Jutro już zakończenie. Strasznie szybko ten czas mija. Tak
dobrze mi tu było, a tu nagle koniec :-)

piątek, 23 lipca 2010

Ostatnia wyprawa (4)




Jeszcze wczoraj miałam dużo wątpliwości, co wybrać, Morskie Oko, czy inne miejsce, na ostatnia wędrówkę. Do Morskiego Oka zachęcał nas gospodarz. Kiedy jednak o tym myślałam, czułam niepokój. Tłum ludzi, trzeba stać w kolejce, ale przede wszystkim trzeba byłoby się podzielić na małe grupki. Czyli dzień spędzony oddzielnie.

Wybrałam Dolinę Kościeliską - i udało się!
To była piękna droga. Zaczęła się od Jaszczurówek, od ponad stuletniego kościoła, zaprojektowanego przez Witkacego. Potem Dolina i wejście do Jaskini Mroźnej. Było ostro pod górę. I zejście tak piękne, że warte każdego zmęczenia. Potem już tylko spacer do schroniska na Ornaku, wzdłuż potoku, nad którym unosiła się lekka mgła.

Dobrze było tak iść i słuchać jak szumi czysta, wartka woda. Przypomniał mi się fragment wiersza Adama Mickiewicza; "Nad wodą wielka i czystą - skałom trzeba stać i grozić / obłokom deszcze przewozić / błyskawicom grzmieć i ginąć / a mnie - płynąć, płynąć, płynąć..."

Zakończyliśmy na Krzeptówkach, u Matki Bożej Fatimskiej (Józef wyjeżdżał z budowniczym tego sanktuarium, śp. księdzem Mirkiem Drozdkiem, SAC, na wakacje z Rodziny Rodzin).

Po obiado-kolacji był czas na siatkówkę i inne zabawy. Prowadzenie wieczornego spotkania przejął Jasiek. Po wcześniejszym lekkim starciu, nie miałam ochoty na prowadzenie i udawanie, że wszystko jest w porządku.
Zeszłam do świetlicy z komputerem i projektorem. Miałam zamiar pokazać im
blog kolonijny. Okazało się, że projektor nie zadziałał i nie było internetu.

Może to i dobrze. Podzieliłam się z nimi tym, czym dla mnie jest prowadzenie bloga. Mówiłam, że dopóki nie nazwiemy tego, co jest w nas, co przeżywamy,
czego doświadczamy, to - to nie istnieje. Biegamy od zabawy do zabawy, od gry do gry, od wycieczki do wycieczki i nic z tego nie zostaje, oprócz zmęczenia
i chwili przyjemności.
Nie zostaje istota rzeczy, zabawy, poznanego świata - bo jej nie nazwaliśmy. Nie zastanowiliśmy się. Nie byliśmy homo sapiens - człowiekiem myślącym. Nie szukalismy tego, co najważniejsze. Nie zajrzeliśmy do środka nas samych. Nie spróbowalismy pomysleć o innych. Jak innym przekazać przeżyte piękno? Jak się nim - i sobą - podzielić!

Nastąpiła przejmująca cisza i głęboki pokój, zakończony modlitwą. A potem zrodziły się kolejne wpisy.