sobota, 17 lipca 2010
Wpis Łazarza ...
Podobał mi się dzisiejszy dzień. Każdy poprzedni również, ale dopiero dzisiaj coś piszę. Wszyscy czują jeszcze zmęczenie po wędrówkach górskich, więc dzisiejszy dzień należał do tych, w których zostajemy w ośrodku.
Czas po śniadaniu poświęciliśmy na pracę w grupach, zabawy na zbudowanie zespołu. Zabawy były cztery, mnie w przydziale trafiła się: „przenoszenie wody dla rozbitka”. Czyli, jak przenieść wodę w kubełku parę metrów i wlać do innego kubełka, bez dotykania pojemnika, ani wchodzenia na wyznaczony linami teren, mając do dyspozycji: dwie skakanki, 8 linek, dwa ringa, sprzączkę od skakanki.
Z czterech zespołów wykonujących to zadanie, dwóm udało się uratować rozbitka. Samo ćwiczenie było bardzo ciekawe dla obserwatora - którym byłem - bo pozwalało zaobserwować, jak działają i współpracują grupy, a także odkryć nowe talenty wśród kolonistów.
Pierwsza grupa, która wykonała zadanie, była bardzo pomysłowa i wytrwała (pomysłów mieli dużo, z wykonaniem różnie, ale nie poddawali się i w końcu im się udało). Dwie następne grupy niestety nie potrafiły się dogadać, albo działały za szybko, albo bez współpracy.
Najbardziej zadziwiła mnie grupa ostatnia – najmłodsza. Na ich przykładzie widać, że najprostsze rozwiązania są najlepsze. Szybkie wyciąganie wniosków z nieudanych prób i szybkie działanie, doprowadziły do absolutnego rekordu przeniesienia wody, bez wylania ani kropli.
Po obiedzie piłka nożna, która przynosi bardzo dużo emocji.
No i flagi. Gra terenowa, która nigdy się nie nudzi. Grupa ludzi biegających po lesie, krzyczących i ganiających się, była niesamowicie zabawna. Wszyscy wrócili obdrapani, pokłóci, zadrapani, zmęczeni, brudni i szczęśliwi. Radość po zdobyciu flagi przeciwnika – bezcenna.
Dzień zakończyliśmy tańcem belgijskim i modlitwą. A teraz „leżymy w łóżku i klepiemy się po brzuszku”, jakbyśmy zaśpiewali w piosence „Zorro” :-)
... i Marysi
Dzisiaj bawiliśmy się i graliśmy. Najfajniej było w lesie. Bawiliśmy sie
we flagi. Fajnie też było na spotkaniu wieczornym. Tańczyliśmy taniec
parę razy. Cały dzień był wypełniony :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I o to chodzi. Patrzeć i widzieć. Obserwować i zastanawiać się. I opisywać. Także - bezcenne. Bo chociażby ja, dowiedziałem się ciekawych rzeczy. Dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńI o to chodzi najważniejsza jest współpraca, czego najlepiej dokonali młodzi. Oni najlepiej pokazali swoją współpracę. To oni pokazali, że to właśnie najmłodsi potrafią się najlepiej dogadać i mieć dużo chęci do współpracy. Ważna też jest wspólnie przeżyta przygoda. Ona dostarcza nam tej niezbędnej adrenaliny, którą tak mało doznajemy.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za wpis. Oczywiście z tym, co napisałeś, zgadzam się w 100 procentach. Współpraca wśród najmłodszych była zdecydowanie najlepsza, no i wspólnie przeżyta przygoda również. Oni najbardziej wczuli się w historię rozbitka na bezludnej wyspie i chcieli mu jak najszybciej pomóc. Jeszcze raz dzięki za komentarz!
OdpowiedzUsuńTen komentarz ostatni to ja - Łazarz:-)
OdpowiedzUsuń