piątek, 23 lipca 2010

Ostatnia wyprawa (4)




Jeszcze wczoraj miałam dużo wątpliwości, co wybrać, Morskie Oko, czy inne miejsce, na ostatnia wędrówkę. Do Morskiego Oka zachęcał nas gospodarz. Kiedy jednak o tym myślałam, czułam niepokój. Tłum ludzi, trzeba stać w kolejce, ale przede wszystkim trzeba byłoby się podzielić na małe grupki. Czyli dzień spędzony oddzielnie.

Wybrałam Dolinę Kościeliską - i udało się!
To była piękna droga. Zaczęła się od Jaszczurówek, od ponad stuletniego kościoła, zaprojektowanego przez Witkacego. Potem Dolina i wejście do Jaskini Mroźnej. Było ostro pod górę. I zejście tak piękne, że warte każdego zmęczenia. Potem już tylko spacer do schroniska na Ornaku, wzdłuż potoku, nad którym unosiła się lekka mgła.

Dobrze było tak iść i słuchać jak szumi czysta, wartka woda. Przypomniał mi się fragment wiersza Adama Mickiewicza; "Nad wodą wielka i czystą - skałom trzeba stać i grozić / obłokom deszcze przewozić / błyskawicom grzmieć i ginąć / a mnie - płynąć, płynąć, płynąć..."

Zakończyliśmy na Krzeptówkach, u Matki Bożej Fatimskiej (Józef wyjeżdżał z budowniczym tego sanktuarium, śp. księdzem Mirkiem Drozdkiem, SAC, na wakacje z Rodziny Rodzin).

Po obiado-kolacji był czas na siatkówkę i inne zabawy. Prowadzenie wieczornego spotkania przejął Jasiek. Po wcześniejszym lekkim starciu, nie miałam ochoty na prowadzenie i udawanie, że wszystko jest w porządku.
Zeszłam do świetlicy z komputerem i projektorem. Miałam zamiar pokazać im
blog kolonijny. Okazało się, że projektor nie zadziałał i nie było internetu.

Może to i dobrze. Podzieliłam się z nimi tym, czym dla mnie jest prowadzenie bloga. Mówiłam, że dopóki nie nazwiemy tego, co jest w nas, co przeżywamy,
czego doświadczamy, to - to nie istnieje. Biegamy od zabawy do zabawy, od gry do gry, od wycieczki do wycieczki i nic z tego nie zostaje, oprócz zmęczenia
i chwili przyjemności.
Nie zostaje istota rzeczy, zabawy, poznanego świata - bo jej nie nazwaliśmy. Nie zastanowiliśmy się. Nie byliśmy homo sapiens - człowiekiem myślącym. Nie szukalismy tego, co najważniejsze. Nie zajrzeliśmy do środka nas samych. Nie spróbowalismy pomysleć o innych. Jak innym przekazać przeżyte piękno? Jak się nim - i sobą - podzielić!

Nastąpiła przejmująca cisza i głęboki pokój, zakończony modlitwą. A potem zrodziły się kolejne wpisy.

1 komentarz:

  1. Wielki, duszpasterski wpis!
    Gdybyż o tym mówili na kazaniach. Ale mówcy przeważnie sami tego nie rozumieją :-(

    OdpowiedzUsuń